W pierwszym sezonie Riverdale znana każdemu ekipa przyjaciół rozpoczęła poszukiwania zabójcy Jasona Blossoma. Na jaw wychodziły mroczne tajemnice mieszkańców, które komplikowały dochodzenie nastolatków. W kolejnej odsłonie serialu pojawił się seryjny morderca Czarna Maska. Nieuchwytny zabójca postanowił oczyścić miasteczko z wszystkich grzeszników. Już wtedy pojawiały się pierwsze oznaki zagubienia twórców, którzy wprowadzali coraz więcej absurdu w poszczególnych odcinkach. Apogeum absurdu i momentami kiczu osiągnął jednak 3. sezon przygód spółki.
Twórcy starali się i nadal starają budować tak ogromną atmosferę tajemnicy i mroku wokół tej organizacji, że koniec końców ta aura ich przytłacza i nadal z tego wątku nic nie wynika. To już niestety wygląda tak, jakby scenarzyści nie mieli kompletnie pomysłu w jaką stronę poprowadzić ten element fabuły i próbują różnych motywów, jednak żaden z nich nie pasuje do reszty historii. Czego my tu nie mamy – jakieś dziwne aspekty parapsychologiczne i mistyczne, trochę thrillera, horroru, rodzinnego dramatu. To wszystko składa się na obraz takiego serialowego potworka, ulepionego z różnych popularnych konwencji, w której żadna nie współgra z innymi. Ten wątek padł ofiarą samego siebie, został tak rozdrobniony przez twórców, że już ciężko wyciągnąć z niego coś sensownego. Nadal nie wiadomo, o co chodzi w tym aspekcie fabuły. Nagle wszyscy doznają prania mózgów, nieważne jak silny charakter mają dane postacie. Nawet scenarzyści nie starają się budować jakiegoś sensownego ciągu przyczynowo-skutkowego, który ukazałby przemianę ciekawych postaci z serialu w bezmyślne, podporządkowane Farmie zombie. A już scena zasadzki na Betty była raczej śmieszna niż mroczna i przerażająca. Ot taki słaby dreszczowiec klasy B.Fabularnie brzmi to całkiem nieźle, ale wykonanie pozostawia wiele do życzenia. Riverdale można w tym kontekście ocenić jako patchwork, ponieważ twórcy połączyli wszystkie popularne motywy w jedną serialową całość. I to nie jest jeszcze najgorsze. Najgorszy jest brak oryginalności i przewidywalność większości wątków. Wątek Archiego ociera się momentami o kicz. Centralna postać serialu jest coraz bardziej irytująca, a, wybaczcie spoiler, jego walka z niedźwiedziem była wręcz żenująca. Sztucznie pompowane napięcie i absurdalne rozwiązania stają się kiczowate. W tym sezonie popularnym motywem stają się walki bokserskie, które momentami przypominają chwyt marketingowy twórców serialu. Jeżeli nie mamy co innego zaoferować, to pokażemy umięśnione ciała i zachęcimy tak nastolatki do oglądania naszego produktu.
3. sezon Riverdale jest po prostu słaby. Mieszanie wielu konwencji nie wychodzi na dobre serialowi, który stracił na jakości. Mroczne sceny są dobre i przyciągają, ale skrótowe omówienie wielu wątków przytłacza i męczy. Więcej pracy nad scenariuszem i 4. sezon może będzie znośny. Na pewno będzie pełen emocji, na co wskazywała zagadkowa scena przy ognisku z finały 3. odsłony przygód mieszkańców niewielkiego miasteczka.